sobota, 22 stycznia 2011

Sałatka z mango i awokado



Ludzie dzielą się na tych, którzy awokado kochają i na tych, którzy go nienawidzą. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto na jego temat miałby inne zdanie. Ja osobiście baaardzo go kiedyś nie lubiłam. Wydawało mi się mdłe, zbyt miękkie i bez smaku. W chwili obecnej nie mogę zrozumieć, jak mogłam tak myśleć! Darzę awokado miłością szczerą i prawdziwą i myślę, że mogłabym go jeść cały czas. Mango zresztą też. Pomimo, że zajadam owoce niemal hurtowo, to  muszę przyznać, że mango jest jednym z moich ulubionych - nie za słodkie, soczyste, o pięknym i intensywnym kolorze. Dlaczego więc tych smaków nie połączyć?

Połączyłam i stwierdzić muszę, że w te pochmurne dni tego mi właśnie było trzeba. Ulubione smaki i kolory na talerzu od razu poprawiły mi humor :) Jednak samo awokado i mango tworzą miękką i niczym nie wyróżniającą się mieszankę smakową, dlatego dodatek cebuli (ze względów estetycznych i smakowych) jest wręcz obowiązkowy.



Składniki
  • 1 awokado
  • 1 mango
  • 1 malutka czerwona cebula
  • sól, pieprz - do smaku
  • imbir, majeranek - suszone (pasują idealnie!)
  • 2 gałązki natki pietruszki
  • sok z cytryny

Wykonanie

Wszystkie składniki pokroić, przyprawić i dobrze wymieszać. Polać sokiem z cytryny, posypać posiekaną natką pietruszki. I gotowe!

Smacznego!


poniedziałek, 17 stycznia 2011

Mini bajaderki


Uwielbiam tego typu słodkości. A jeszcze bardziej lubię, gdy powód do ich zrobienia pojawia się sam. Jakiś czas temu zauważyłam, że po świętach zostało mi dużo różnego rodzaju "resztek" - połamane ciasteczka, wyschnięte ciasta... No więc cóż mogłam z tym zrobić, jak nie takie pyszne bajaderki?!  Jestem przekonana, że owe resztki ciast wręcz do mnie machały i wołały, żebym zrobiła z nich coś jeszcze! I zrobiłam.
Nie chciało mi się robić bajaderek "oryginalnej" wielkości, bo uważam, że po dwóch kęsach takiej "bajadery" można się tak zamulić, że nie ma się ochoty na więcej. Dlatego moje bajaderki są w wersji mini - jak trufelki. 
I przyznać muszę nieskromnie, że wyszły absolutnie wspaniałe! Mięciutkie, słodkie, pachnące i idealne na chwilkę osłodzenia sobie życia.
Ich wielką zaletą jest to, że za każdym razem, gdy je robimy, smakowały będą inaczej, w zależności od tego, jakich ciast użyjemy do ich stworzenia. Rutyna smaku nam więc bynajmniej nie grozi :)

Przepis stworzyłam na podstawie kompilacji miliona innych przepisów.




Składniki

  • ok. 350 g pokruszonych ciast/ciastek (ważne, żeby były bez masy, galaretek lub owoców)
  • 3 łyżki gorzkiego kakao
  • 2 łyżki powideł (u mnie śliwkowe)
  • 1 łyżka miodu
  • 1/4 szklanki* mleka
  • 1/4 szklanki cukru pudru**
  • ok. 50-60 g masła (margaryna też się nadaje)
  • 3 łyżki wódki
  • 1 łyżeczka aromatu rumowego
  • kokos, starta czekolada, drobno posiekane orzechy - do obtaczania

* 1 szklanka = 250 ml
** ilość cukru można zmieniać w zależności od tego, jak bardzo słodkie ciastka dodaliśmy



Wykonanie

Ciastka dobrze pokruszyć (polecam wrzucić wszystkie do woreczka i dokładnie rozwałkować), odstawić.
W garnku rozpuścić masło, dodać wszystkie składniki, oprócz ciastek. Dobrze wymieszać. Do owej masy dodać pokruszone wcześniej ciastka i mieszać, aż wszystkie składniki dokładnie się połączą. Odstawić na ok. godzinę w chłodne miejsce (najlepiej do lodówki).
Po tym czasie przygotować składniki, w których chcielibyśmy obtaczać bajaderki (w ramach rozpusty polecić mogłabym maczanie ich w roztopionej czekoladzie :)). Masę ciastkową wyjąć i formować z niej niewielkie kulki wielkości trufelków, a następnie obtaczać je w kokosie, startej czekoladzie, posiekanych orzechach (u mnie orzechy włoskie) lub w czym akurat będziemy mieli ochotę (równie dobrze można użyć kakao, cukier, albo w ogóle ich nie obtaczać - i tak będą pyszne :))
Gotowe bajaderki odstawić jeszcze raz w chłodne miejsce, żeby stwardniały.
Przechowywać w lodówce.

Smacznego!


Ps. Obawiam się, ze z powodu zbliżającej się sesji, nieco rzadziej będzie mi dane dzielić się przepisami. Ale jakoś dzieliła się będę na pewno :)

piątek, 14 stycznia 2011

Ciasteczka zlepiane


Muszę przyznać, że jako dziecko nie lubiłam tego typu ciasteczek. Wolałam, żeby ciastka były bardziej "jednosmakowe", a jeśli musiały już być czymś przełożone, to tylko czekoladą (najlepiej zresztą, żeby całe były czekoladowe. Albo żeby były czekoladą :)) Cóż, gust mi się najwyraźniej zmienił, bo te ciasteczka zasmakowały mi baaaaardzo.
W Czechach takie zlepianki piecze się na każdą okazję (bez okazji zresztą też)  niemal hurtowo. Nie dziwię się, bo połączenie marmolady z pachnącym cytrynowo, kruchym ciastem sprawdza się tu świetnie. Chociaż mi jednak najbardziej podoba się właśnie ta ich kruchość :) I jeszcze jedna zaleta - poza samym wycinaniem foremkami, robi się je naprawdę błyskawicznie!

Przepis znaleziony gdzieś wśród miliona notatek mojej babci.


Składniki


  • 250 g miękkiego masła
  • 130 g cukru
  • 370 g mąki
  • 1 jajko
  • 1 cytryna - skórka z całej i sok z połowy
  • dżem (lub inne pyszne smarowidło do posmarowania - u mnie marmolada wieloowocowa)


Wykonanie

Z wszystkich składników zagnieść elastyczne ciasto (ma mieć konsystencję plasteliny). Ciasto owinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. pół godziny.
Po tym czasie ciasto wyjąć i cienko rozwałkować. Wycinać foremkami wzór, który pozwoli nam skleić równe ciasteczka (połączenie gwiazdka-serduszko niestety więc odpada ;)). Można też wyciąć  dodatkowy wzór jeszcze w środku ciastka (jak ja to zrobiłam), żeby powstały ciasteczka z okienkiem (radzę robić to, kiedy ciastka ułożyliśmy już na blasze, bo inaczej bardzo trudno je później na nią przenieść nie zmieniając ich kształtu).
Ciasteczka przenieść na posmarowaną tłuszczem i wysypaną mąką blaszkę.
Piec w temp. 180 stopni C przez ok. 15 min (aż lekko się zarumienią).
Po wyjęciu ostudzić. Rozsmarować dżem (marmoladę lub inne smarowidło) na jednym ciasteczku i przykrywać drugim. Jeśli robiliśmy ciastka z "okienkami", trzeba zwrócić uwagę, żeby każde miało całą połówkę do połączenia. Zlepione ciasteczka posypać cukrem pudrem.

Smacznego!

niedziela, 9 stycznia 2011

Cynamonowe czekoladki z orzechami


...czyli jak szybko i w prosty sposób umilić sobie życie. Bardzo lubię, kiedy mogę tak błyskawicznie osłodzić sobie (i innym) czas. O jakimkolwiek poziomie trudności nie może tu być nawet mowy - ot kilka składników, z których można stworzyć coś pysznego.

O smaku nie ma co tu dyskutować - połączenie czekolady i orzechów odkrywcze nie jest. Jednak uwielbiam ten delikatny posmak cynamonu oraz to, że ta czekolada jest taka cieniutka, krucha i jednocześnie rozpływająca się od razu w ustach. Do tego chrupiące orzechy - i tak powstaje wspaniałe połączenie :)
Oczywiście smakowe wariacje dotyczące czekolady mogą być przeróżne - zamiast cynamonu można dodać chili, kardamon, czy co nam akurat podpowie wyobraźnia :)



Składniki

50 g czekolady (zawartość kakao min. 70%)
1 łyżeczka cynamonu (lub innej przyprawy)
orzechy włoskie (nie piszę ilości, bo zależy to od wielkości czekoladek)


Wykonanie

Przygotować tacę przykrytą folią aluminiową (lub papierem do pieczenia - jednak z folii lepiej się czekoladki ściąga).
Posiekać orzechy (to, czy posiekamy je drobno, czy zostawimy w większych kawałkach zależy już od indywidualnych upodobań). Czekoladę połamać na kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej, ciągle mieszając. Dodać cynamon, dokładnie wymieszać.
Na przygotowaną wcześniej tacę, łyżką nakładać "kleksy" z czekolady, tak by powstały cienkie, ok. 3 cm krążki. Jeszcze niezastygnięte czekoladki posypać orzechami (ważne, żeby działać szybko. Jak czekolada zastygnie, orzechy się w nią nie wtopią). Najlepiej robić to partiami, po parę czekoladek, żeby zdążyć przed ich zastygnięciem.
Gotowe czekoladki odstawić na ok 20 min. (ale nie do lodówki, ponieważ czekolada może zmatowieć i zmienić kolor).

Smacznego!

czwartek, 6 stycznia 2011

Karmelki z orzeszkami


Takimi właśnie karmelkami obdarowałam w ostatnim czasie parę osób. Uwielbiam dawać i dostawać własnoręcznie wykonane prezenty. Mają one dla mnie dużo większą wartość przez włożony do nich dodatkowo czas i pewien (nawet minimalny, ale jednak) wysiłek. I najprostszy, najtańszy nawet prezencik staje się cenny:)

Tak, ten bursztynowy kolor jest prawdziwy! (pomimo paskudnego, sztucznego światła w czasie robienia zdjęcia). Szkoda, że zdjęcie nie może pokazać tego, jak bardzo chrupkie są te karmelki - a są baaardzo :) Osobiście wolę chyba   bardziej "miękkie" słodkości - jeśli ktoś ma zbyt słabe zęby, lepiej żeby potraktował je jako cukierki. Smak orzeszków idealnie przełamuje słodkość karmelu, a ich kolor bardzo ładnie komponuje się z karmelowym brązem.

A inspiracja stąd.



Składniki

1 szklanka cukru
3-4 łyżki wody
3/4 szklanki posiekanych orzeszków ziemnych


Wykonanie

Przygotować dużą tacę lub blachę do pieczenia. Rozłożyć na niej arkusz papieru do pieczenia - najlepiej krawędzie papieru przykleić taśmą klejącą do blachy, co zapobiegnie jego przesuwaniu się. Na tak przygotowanej powierzchni rozsypać orzeszki - rozłożyć je równomiernie, tak by tworzyły cienką warstwę i nie nachodziły na siebie - dzięki temu karmel będzie cieńszy i bardziej chrupki. Przygotować także drugi arkusz papieru  o takim samym wymiarze.
Do rondla z grubym dnem wsypać cukier, dodać wodę. Wstawić na średni ogień i czekać aż cukier zacznie się rozpuszczać. Nie należy mieszać, ponieważ utworzą się grudki. Aby zapobiec krystalizowaniu się cukru na ściankach rondla, można zmoczyć pędzelek w zimnej wodzie i przetrzeć nim wewnętrzne ściany naczynia. Po ok. 10-12 minutach cukier zacznie się karmelizować, najpierw od spodu, więc żeby zapobiec jego przypaleniu można delikatnie poruszać rondlem. 
Gdy całość cukru się rozpuści i osiągnie kolor bursztynowy, rondel zdjąć z ognia i szybkim ruchem rozlać karmel na rozsypanych orzeszkach. Należy to robić dość szybko, bo karmel szybko zastyga. Na rozlany karmel nałożyć drugi arkusz papieru i przy pomocy wałka rozprowadzić równomiernie, tak, żeby równą i cienką warstwą pokrył orzeszki. Kiedy lekko zastygnie, ściągnąć górny papier i połamać na kawałki (jeśli ktoś chce wyciąć konkretne kształty - paseczki, trójkąty - trzeba to robić ostrym nożem, kiedy karmel jest jeszcze ciepły i miękki). Można też zostawić część w całości i użyć później do przygotowania krokantu (i tak też z częścią zrobiłam).
Smacznego!

wtorek, 4 stycznia 2011

Migdały w cynamonowej skorupce


Myślę, że jestem uzależniona od migdałów (w ogóle bakalii - ale migdały zajmują wśród nich wyjątkową pozycję). Życia bez cynamonu, to już w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić! Dodaję go niemal do wszystkiego i chyba nigdy mi się nie znudzi. Kiedy więc przeglądając pewnego razu przepisy, natknęłam się na takie połączenie, wiedziałam, że muszę je wypróbować.

Migdały te są bardzo chrupiące, nie za słodkie, za to cynamonowe. Idealne do podjadania w czasie czytania ulubionej książki. Świetne jako słodki prezent.
Smakują identycznie (a nieskromnie stwierdzę, że nawet lepiej!), jak te sprzedawane często na różnego rodzaju stoiskach i w budkach (ostatnim razem widziałam takie na Oktoberfest. Mmmmm :) A, i w czasie jarmarku świątecznego we Wrocławiu też można było taki przysmak nabyć!).


Pokochałam ten smak i już się z nim nie rozstanę:)

Przepis znalazłam na allrecipes.com


Składniki:

  • 1 białko jajka
  • 1 łyżeczka cynamonu (ja dodałam 2 łyżeczki cynamonu i trochę przyprawy do piernika)
  • 1 szklanka* cukru (dałam pół na pół z brązowym)
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżki wody
  • 2 szklanki* migdałów


*szklanka = 250 ml



Wykonanie:

Nagrzać piekarnik do 120 stopni C. Przygotować płaską blaszkę.
W misce ubić białko na sztywno. Następnie dodać cynamon, cukier, sól i wodę - dobrze wymieszać.
Wmieszać migdały (dobrze jest białkowo-cynamonową masę i migdały włożyć razem do zamykanego pudełka i potrząsać, aż zobaczymy, że migdały są dobrze pokryte).
Rozłożyć migdały na blaszce.
Piec w rozgrzanym piekarniku przez ok. godzinę, mieszając co 15 minut.

Smacznego!

niedziela, 2 stycznia 2011

Piernik przekładany


Uwielbiam pierniki. Długo szukałam przepisu idealnego, który mogłabym wykorzystać w czasie świąt, spełniając jednocześnie wymagania moje, jak i rodziny. Miał być szybki, miękki, aromatyczny, rozpływający się w ustach i nie mógł być jakimś zwykłym "ciastem piernikowym". I co?
Znalazłam :)
U Dorotus w dodatku :)

Robi się go rzeczywiście błyskawicznie, jest dokładnie tak mięciutki jak chciałam, a zapach? Bardziej świątecznie być nie mogło :)

Swoją drogą szkoda, że kolejne  święta dopiero za rok. Co oczywiście i tak nie przeszkodzi mi w upieczeniu jeszcze miliona pierników i pierniczków do tego czasu - za bardzo je lubię, żeby czekać na nie tak długo!




Składniki:
  • 1 i ¾ szklanki mąki pszennej
  • pół szklanki cukru
  • 200 g płynnego miodu
  • 125 g masła
  • 3 jajka
  • 3 czubate łyżki kwaśnej śmietany (18%)
  • 1,5 łyżki przyprawy korzennej do piernika (ja dałam więcej)
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1,5 łyżki kakao (niekoniecznie, ja dodałam)

Ponadto na przełożenie:
  • 1 słoik dżemu śliwkowego (290 g)
  • 1 słoik powideł śliwkowych (290 g)
  • 1 opakowanie galaretki, najlepiej o smaku morelowym
(ja zużyłam słoiczek powideł śliwkowych i pól opakowania galaretki malinowej)

Na polewę:
  • 120 g gorzkiej czekolady
  • 125 g masła
    (zrobiłam inną - z kremówką)


Wykonanie:

Miękkie masło utrzeć z cukrem. Dodawać po jednym żółtku, ucierać. Dodawać porcjami miód, mąkę wymieszaną z przyprawą, kakao i sodą, śmietanę. Białka ubić na sztywno, wymieszać delikatnie z ciastem. Całość włożyć do formy (ja użyłam długiej, ok 35 cm; uwaga: ciasto sporo rośnie) uprzednio wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą.
Piec w temperaturze 165°C przez około 50 - 60 minut (piekłam dużo dłużej - zależy od piekarnika), do tzw. suchego patyczka.

Dżem i powidła zagrzać, do momentu zagotowania, ściągnąć z ognia. Wsypać galaretkę, dokładnie wymieszać, ostudzić (nie do końca, bo zbyt mocno stężeje).
Ostudzone ciasto przekroić wzdłuż na 3 płaty, posmarować masą dżemową (może być lekko ciepła).
W celu zrobienia polewy rozpuścić czekoladę i masło w kąpieli wodnej, mieszając. Polać gotowy piernik.

Ja dodatkowo posypałam swój piernik (zanim polewa zastygła) kawałkami kandyzowanej skórki pomarańczowej - pasowało idealnie :)

Smacznego!